poniedziałek, 1 lutego 2016

Rozdział 7 /Szalony Król

Rozdział 7

Losy nie jednego




     Gnała na złamanie karku przez las. Młoda i żwawa wilczyca z gracją przeskoczyła przez zawalony pień, który pokrywał mech i powoli zaczął być wyjadany przez korniki. Biała sierść zwierzęcia była pokryta błotem i brudem drogi, jaką przebyło. Lecz pomimo wspaniałego wyglądu Ereana wcale nie była w pełni sił. Szybko traciła energię, rana na szyi, która niedawno się zasklepiła spowodowała upływ dużej ilości krwi przez co, biedaczka podupadła na zdrowiu: szybciej się męczyła. Potrzebowała niezwłocznie kompana na, którego czekała już dobre trzy dni. Na co Marg czekał? Przecież doskonale wiedział, że bez jego pomocy osłabiona i okaleczona może nie przetrwać tej wyprawy.
~ Słyszysz mnie? Jestem padnięta, zatrzymam się u podnóża wielkiego głazu.~ poinformowała czarnego smoka. Nie wiedząc nawet czy nawiązała z nim jakikolwiek kontakt. Zmęczona i obolała zwolniła i z wielkim trudem potruchtała do pobliskiej skały, aby się tam wygodnie usadowić na chłodnej i wilgotnej ziemi.
~ Jestem niedaleko. Czekaj na mnie. ~ Słysząc to wilczyca zmusiła się do ostatniego wysiłku, wstała i nastawiła uszy. Wsłuchała się w las i równie uważnie patrząc, czekała. Nie minęła długa chwila, a pomiędzy olbrzymimi drzewami zauważyła czarną sylwetkę mknącą w jej stronę. Wielki wilk zatrzymał się tuż przed nią. Ona zaś z ulgą ponownie usadowiła się na ziemi.
~Witaj droga przyjaciółko…
~Dlaczego się do mnie nie odzywałeś, gdy próbowałam się z tobą skontaktować? ~ spytała ignorując poprzednią wypowiedź smoka.
~Tropiłem cię, a przecież to nie łatwa sztuka. Gerwis o wszystkim wie, chce abyś wiedziała, że masz jego całkowite poparcie. -Marg zdawał się całkowicie obojętny na ton jakim przed chwilą odezwała się do niego Ereana.
~ Przepraszam...~ Na chwilę się zamyśliła. ~ To miło, że mi pomagasz. Mógłbyś znaleźć smoczy korzeń? Pomoże on mi mojej ranie szybciej się zagoić oraz zregeneruje moją straconą energię.
~Dla ciebie wszystko moja droga. ~ Czarny wilk zbliżył się do niej. ~ Pomogę ci, nawet gdyby mój jeździec się ode mnie odwrócił. ~ W jego słowach była szczypta prawdy, wierzyła mu i ufała, lecz czasami można się zawieść …
     Czarny wilk oddalił się od niej na niewielką odległość. Nie mógł zostawić jej samej, inaczej umrze, a on wtedy zawiedzie. Z uwagą i dokładną starannością poszukiwał ów korzenia, jednak na próżno. Jego przygłuszone zmysły po zmianie postaci w wilcze oblicze nie pozwalały mu na dokładniejsze zbadanie terenu. Postanowił się oddalić, ale na niezbyt dużą odległość, po chwili w oczy rzuciło mu się coś zupełnie innego niż jego wyszukiwany korzeń. Pod wielkim starym drzewem rosła mała roślinka o malutkich żółtych kwiatkach. Słoneczne ziele rozpościerało się pod korzeniami starego drzewa. Miały one niesamowite właściwości lecznicze. Prawdopodobnie jeżeli ranna Ereana spożyje tą roślinę, powinna stanąć na nogi już dziś wieczorem, a to znacznie przyśpieszy ich podróż. Jednak swą prawdziwą postać będą musieli zachować w tajemnicy, ich smocza aura może zostać wykryta przez jakiego czarodzieja, bądź maga. Lubił tą młodą smoczycę, jako najstarszy z ich trójki to z nią najlepiej się dogadywał, ale nic nie trwa wiecznie. W końcu go znienawidzi tak samo jak tamten bursztynowy maluszek… Jak zwykle jego cyniczne odniesienie się do tamtego smoka wywarło jego duszy uśmiech, lubił się z nim przekomarzać i go drażnić. Ostrożnie zerwał ziele i popędził do swojej konającej przyjaciółki. Erena przybrała swoją naturalną postać, jej rana szpeciła białą szyję pokrytą białą łuską. Ona już do końca życia wśród tych udomowionych smoków może stracić wszelaki szacunek. Wyszukane towarzystwo, zniszczone do cna i pozbawione smoczego rozumu, nie uznawało blizn na ciele smoka, praktycznie niczego nie uznawało, to były takie domowe smoczki, które posmakowały bogactwa i jedzenia wiecznie dostarczanego pod sam nos.
~ Mam ziele, korzonka nie było.~ oznajmił czarny wilk kładąc pod prawie sam pysk smoczycy roślinę. Ta zaś z wielkim trudem dźwignęła się i obwąchawszy kwiat, zjadła, kłapiąc przy tym głośno szczęką. Potem opadła z wielkim hukiem, przymykając gadzie oczy zaczęła ze swych nozdrzy puszczać opary dymu.
~ Wybacz, ale nie miałam siły utrzymać wilczej postaci. Mógłbyś obejrzeć moje prawe skrzydło? ~ Na tą prośbę Ereana rozwinęła je. Marg bez słowa podszedł i dokładnie zaczął badać rozpostarte skrzydło. To co zobaczył nie zadowoliło go…
Wielka błona na skrzydle umożliwiająca latanie, została rozerwana.
~ Ereana, ty…

***

     Tego dnia Yena z niesmakiem wstała z łoża. Trzy godziny snu tym razem nie okazały się dla niej zbyt pomyślne. Zaspana udała się do swojej łaźni, gdzie czekała na nią już ciepła kąpiel w dużej wannie z drogiego materiału kamiennego, o niezwykłym połysku i gładkiej powierzchni. Służki dokładnie dostosowały się pod jej harmonogram dnia. Zrzucając z siebie koszule nocną ostrożnie weszła do wody, a potem zanurzyła się pod wodą, Po zażyciu kąpieli i nasmarowaniu się wieloma olejkami i kremami, wysuszona i ubrana wyszła z komnaty kierując się w stronę swojej pracowni alchemicznej, gdzie spodziewała się zastać starego znajomego. Schodząc po schodach do ciemnego pomieszczenia rzekła dwa słowa:
- Meten luto. - Jej głos rozbrzmiał się echem, po czym panujące ciemności odeszły w niepamięć. Całe ciemne pomieszczenie natychmiast ogarnęła jasność bijąca ze strony Yeny. To był chyba jedyny nieszkodliwy czar jaki znała. Ze złośliwym uśmiechem podeszła do stołu.
- No i co mały Elakonie, nie uciekłeś mi jeszcze. - powiedziała, czekając na odpowiedź swego więźnia. Jednak nie dostając jej spojrzał na miejsce gdzie powinien się znajdować przeklęty czarodziej. Twarz białowłosej piękności oszpecił uśmiech najczystszego oblicza zła. Gdzie jest Media, trzeba natychmiast powiadomić o ucieczce więźnia.
- A jednak cię nie doceniłam. Jak zwykle potrafisz zaskoczyć. - odparła klaszcząc w ręce. - To nic, niedługo znowu się spotkamy.
~ Media przyjdź do laboratorium, mam dla ciebie zadanie. ~ czekając na odpowiedź swojej podwładnej, powtórzyła żądanie nadal bez skutku. Zdenerwowana udała się do jej komnaty, która znajdowała się nieopodal. Wchodząc do niej liczyła na spotkanie z Medią, jednak panował tu pustak. Nikogo nie było, rzeczy jej podwładnej również zniknęły. Do białowłosej zaczęło docierać co się stało, z Medią. Nie ma ani jej, ani jego. Na bladej twarzy zaczęły pojawiać się rumieńce od wzburzenia i nagłego przypływu złości.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! - wrzasnęła przeciągle ciskając magicznymi błyskawicami we wszystkie strony pokoju. Wielki hałas jaki przy tym towarzyszył natychmiast skupił dookoła widowisko, jednak zebrani widząc swą przyszłą królową natychmiast umykali w obawie prze niespodziewaną karą.
-Dopadnę was, a wtedy pożałujesz tej zdrady, ty… - Białowłosa piękność pisnęła ze złości, a potem ponownie zaczęła demolować pokój.


1 komentarz:

  1. Odległość między linijkami (nie pamiętam jak się nazywała) trochę przeszkadza w czytaniu, bo tekst na siebie wchodzi :/.
    Przechodząc do komentowania... Niewiele w tym rozdziale się działo, ale wygląda mi na to, że "coś" się szykuje. Czyżby Biała Smoczyca i Czarny Smok mieli natrafić na Medie i czarodzieja? Byłoby ciekawie :).

    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy,

    Merc.

    http://runicalblade-trilogy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń