wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 6/ Szalony Król


Rozdział 6
Laboratorium”


Weszłam do pokoju bez okien, Yena „znalazła” kolejną istotę do eksperymentów, nie lubiłam tego… Bawiła w alchemika, nie tylko ona się uczyła tworzyć mikstury, na siłę wciągnęła w to i mnie. Jednak co to za zabawa, gdy uczysz się warzyć trucizny wszelakiej maści, a ani jednego leku, który może ci bardziej przydać się w tych niebezpiecznych czasach.
Podeszłam do młodego mężczyzny, mocno ściskając kartkę w ręku. Tuż przed wejściem do laboratorium uważnie przyjrzałam się napisowi na papierze, który dostałam od swojej pani. Zaklęcie miało obezwładnić maga z wrogiego kraju, ale czy był sens dopuszczania się, aż tak wielkiej zbrodni. Magia to dar od Jedynego, Wielkiego Stwórcy naszego świata. I to byłby grzech odbierać mu go, a przynajmniej dla mnie było to złe.
- Nie jesteś Yeną…- wyszeptał więzień. Patrzył wprost na mnie swoimi nienaturalnie świecącymi oczami. W piwnicznych ciemnościach oświetlały, tak bardzo nieprzyjazne mi pomieszczenie.
- Brawo, widzę, że znasz już moją panią. – prychnęłam niezbyt przekonująco, gdyż nie potrafiłam już dalej ciągnąć tego wszystkiego. Miałam ochotę powrócić do rodzinnej wioski, miałam ochotę cofnąć czas...
- Czy zechciałabyś mi poluzować te więzy na nadgarstkach, a ja postaram ci się odwdzięczyć.– świtało, które padało na jego twarz pozwoliło mi dostrzec nikły uśmieszek. Odsunęłam się od niego kilka kroków i mocniej ścisnęłam w pięści papierek z zaklęciem.
- Ja… - przełknęłam ślinę.- Nie mogę…Moja pani nie będzie wtedy zadowolona ze mnie. On uważniej mi się przyjrzał, a potem uśmiechnął szczerze. Niezdarnie zmienił swoją pozycję, po czym ponownie na mnie spojrzał.
- Niewygodnie jest tak siedzieć przez kilka godzin.- oznajmił przy tym ziewając. – A zwłaszcza nie w sposób jest wtedy zasnąć, kiedy wszystko cię uwiera i boli. – Więzień widocznie próbował ze mną nawiązać kontakt, moja pani by tego nie pochwaliła, ale jedynie z kim rozmawiałam to tylko z nią… mogłabym poznać kogoś z zewnątrz i to kogoś ważnego. Smoczy Jeźdźcy, tyle o nich słyszałam. Yena starannie zadbała o to bym nie nawiązała z nikim innym kontaktu... Podeszłam do najbliższego stolika i zapaliłam świecę. Trzymając ją w ręku usiadłam naprzeciwko mężczyzny. Nikły płomień oświetlił jego twarz. Zamarłam na chwilę, gdyż przyjazny uśmiech nie zniknął. Nie dostrzegłam w jego oczach najmniejszej szczypty fałszerstwa z jaką miałam do czynienia w ostatnich latach.
- Jak się nazywasz? – spytałam z niemałym zaciekawieniem, on odchrząknął.
- Chce mi się pić czy mogłabyś podać mi kielich z wodą?- spytał ignorując moje pytanie. Westchnęłam głośno i wstałam, aby po chwili podać więźniowi kielich z czystą zimną wodą, jaką wykorzystywałyśmy za podstawę do każdej trucizny. Ujął go w związane dłonie i ostrożnie, aby nie rozlać napoju upił łyk, aby potem jednym haustem opróżnić naczynie.
- Więc skoro się już napiłeś mógłbyś podać mi swoje imię?
- Weź ten kielich ode mnie. Widać, że śpieszno ci do poznania mej osoby. – Bez najmniejszego zastanowienia wyciągnęłam rękę, aby przyjąć od niego naczynie, lecz ten w ostatnim momencie upuścił kielich i powalił mnie sprawnie na ziemie jednym ruchem nogi.- Yena tym razem się postarała, sznury, które mnie więżą uniemożliwiają mi użycia magii, jednak ty mi pomożesz, wiesz do czego zdolna jest twoja pani. Już na samo wspomnienie jej ogarnia cię strach.– Patrzyłam na niego leżąc na ziemi. Ten człowiek zaskoczył mnie, powalił mnie sprawnie i szybko.
- Skąd niby wiesz, że ci pomogę?! - spytałam podnosząc się i szybko oddalając się na bezpieczną odległość.
Ja tylko zakładam, ale wiem, że nie jesteś tu bez powodu. Yena cię po coś trzyma, gdybyś była jej niepotrzebna zabiłaby cię. Pewno sprowadza niewinnych do tego laboratorium i coś na nich testuje, a ty musisz na to patrzeć i niekiedy zabijać ich na jej rozkaz. Pomagać jej… jednak nadejdzie ten moment, gdy staniesz się bezużytecznym przedmiotem, a co się z takimi rzeczami robi? Wyrzuca.- Jego słowa zabrzmiały jak groźba. Zawahałam się przez chwile.
Nic o mnie nie wiesz, ani o Yenie! - krzyknęłam wybiegając z piwnicy. Chciałam, aby to co on mówił było kłamstwem, chciałam aby tak bardzo się mylił.


****
Przepraszam za kolor tekstu, ale po wielu próbach naprawy tej wady, jedynie to udało mi się wykonać. Tekst samoistnie podczas kopiowania zawiera jakiś wadliwy zapis przez co wariuje na blogu.




2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Początek nie poprawiony, ale dalej lepiej się czyta. I kolory się przestawiły. Mogłabyś usunąć poprzedni komentarz (ten "usunięty" przeze mnie)? :).

    OdpowiedzUsuń